Jeszcze szaro i obco. Cicho. Posępnie.
Wokół chałupy pojesienny bałagan. Potykamy się o kable i kawałki styropianu.
A jednak wiosna. Na razie w głowie. Patrzę i widzę jak będzie.
Bez nowych ścian. Wyczyścimy drewniane bale i pomalujemy.
Znowu zbudujemy w sadzie łazienkę, a naczynia będziemy myć w ogrodzie.
W nowych oknach zawiesimy zasłonki. Znowu poudajemy, że tak właśnie jest pięknie.
Sąsiedzi krzątają się w obejściu. Jest wiosna. To widać.
Sąsiadka wygniata twaróg starą, drewnianą prasą.
Zabieramy do miasta. Dobry. I ziemniaczane kluski nadziewane serem.
Świeci słońce. Na polu ślady łosia. Podobno plątał się przy sadzie.
W lesie pojawiły się wilki. Nad polem coś obiecującego.
Łapiemy gumę. Sąsiedzi ratują. Jak zwykle.
Przyjemna powtarzalność natury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz