Przyjechaliśmy świętować. A tu piec skończony. Z okapem. Ładny.
No więc palimy, bo zimno. Dziecko niezadowolone.
Dymu coraz więcej i więcej.
Nie widać ani Nowego Roku, ani nic już nie widać.
Nie chce się w nowym piecu palić i nie chce się palić również ognisko.
Wódka zimna. Bigos zimny. Wszystko zimne.
W chałupie minus wiele stopni. Aż strach.
Przyszli Nasi Sąsiedzi. Na ratunek jak zwykle.
Ogień zaczarowali. I już się pali.
Można świętować. Wina, chleby i bigosy. Przeżyjemy.
U sąsiadów inaczej. Ciepło. Czysto.
Domowe wino i sylwestrowe sukienki.
Nie pasujemy. Okopceni i dzicy.
Życzymy i uciekamy. Z powrotem do miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz