W sadzie spłoszyłam dzika. O 10.00 w niedzielę.
A tyle razy szukałam z latarką w nocy. I na nic. Ani śladu. A tu w blasku dnia.
Uciekł ale sprawdziliśmy. Są ślady na polu.
Musiał pobiec w strone stachowej obory. Potem zagajnik. I las.
Przyszedł na jabłka. A ich mnóstwo. Spadają i spadają. Tylko jeść.
Ale jak tu poznać kto jest kim?
Rozpoznaliśmy antonówki i kosztele.
A reszta? Ktoś nam powie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz