środa, 2 lipca 2014

18. Była przygoda.

No i klops. 
Panowie od rana mają eternit zdejmować, a tu piszczy gniazdo pod dachem.
Macamy. Są. Pięć kilkudniowych pliszek.
W panice do ornitologa. Nie przenosić gniazda. Rodzice porzucą.
Co robić? Może warszawski Ptasi Azyl... Małe przeżyją. 
Wracamy do miasta. Zabieramy ze sobą pięć małych dinozaurów. 
Nie mamy odwagi spojrzeć na rodziców.
W pudełku wyłowione z beczki muchy. Próbowaliśmy z żywymi. Nie udało się. 
Na stacji benzynowej pod Siedlcami budzą się. Jeść. 
Wpycham wielkie czarne muchy do bezdennych gardeł.
Pani w samochodzie po prawej je hot doga. Zajęta. Na szczęście nie widzi.
W domu dostają mieszankę. Koniec z muchami. Uff...
Rano lądują w warszawskim ZOO. Jak podrosną powrócą na wolność. 
Taka to niewesoła historia. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz