Dom przybrać kwiatami. Najeść się ciastek. Kupić perliczkę całkiem żywą.
I kawałek ciągnika.
Ludzie chodzą, patrzą, przymierzają. Starsi panowie kiwają głowami nad stoiskami.
Żartują. Wie pani, u nas to wszystko jest takie normalne, wpaść trzeba, pogadać, pośmiać się.
Mówi pan od kaczek. Pan od wszystkiego z rosyjskim akcentem opowiada historyjki.
Zachwala. Pokazuje coś o nieokreślonym działaniu. Macie myszy albo krety?
My na wszelki wypadek, że nie. A lisa? Pan jest zawiedziony.
Dziecko upiera się przy kaczkach lub chociaż jednej perliczce.
W końcu decydujemy się na klamerki. Za złotówkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz