A z remontem było tak. Szukałam eksperta od bali.
Żeby przyszedl, zobaczył i wydał wyrok : remontować czy demontować.
Na nie-wiadomo-ktorej stronie znalazłam forum. Ktoś komuś odpowiedział jednym zdaniem: podejmę się remontu na Podlasiu. Zadzwoniłam. Okazało się, że 15 km od nas. Że nie ten Pan tylko jego tata. Umówiliśmy się. Jak to na Podlasiu.
Może w tą sobotę, może w następna. Nie spieszy się. Proszę pani...na spokojnie.
A ja niespokojna. W końcu jest. Przyjechał. Pan Od Remontu.
Obejrzał drewno. Łupnął siekierą kilka razy. Domek zadrżał i ja też. Zamilkł.
I w końcu...- Drewno w stanie idealnym. To przez to wapno. Możemy robić.
Pan Od Remontu kiedyś robił trumny. Tak zaczynał. Dobry interes.
Miał zakład naprzeciwko szpitala zakaźnego. Nie można było z robotą nadążyć.
Potem chciał spokojniej. Zaczął robić meble. Potem remonty chałup.
Repliki starych drzwi i okiennic. Potem renowacja osiemnastowiecznych kościołów.
Nie ma w okolicy takiego drugiego. Jak raz się zrobi, to już koniec.
Pracy ma dużo. Wybiera. Fachowiec.
Syn ma tartak, a zięć robi dachy. Machina. Ciekawe jak ruszy u nas...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz